wtorek, 19 maja 2009

Kolgejt i Blenda na wieży

Fotograficzny Kolgejt Zdunowski + Blenda: wieża nie_wiadomo_gdzie :}
Jeśli ktoś wie, proszę, niech mnie poprawi. Ja pamiętam jedynie ogrom lasu, trochę błądzenia i mnóstwo śmiechu po drodze.
dodatkowo okrutnie strome schody i wredne zakwasy dwa dni później.
Ale warto było:} Dla tego widoku można było się trochę pomęczyć.
Coprawda, wieża chwiała się odrobinę, kiedy Blenda wespół z Kolgejtem pojawili się do góry. Trochę mi głupio, że nie zapytała Kingi, czy ma lęk wysokości...No i mimo wszystko pod koniec udało nam się namówić Kingę na chwilę wyjścia na taras :} Nie było tak źle, co?
I towarzystwo po drugiej stronie kanciapy :} Kasia, Bartek i Marcin. Blendowcy.
I jeszcze jedno, ostatnie zdjęcie z góry. Było całkiem wysoko.
I reszta klubu w górze. Śmiesznie wyglądają ludzie z tej perspektywy. To już wolę oglądać ich z góry :}


czwartek, 14 maja 2009

wyprawa na wieżę x

Witam, wszystkich kolgejtowców. Wyjazd na wieżę x nastąpi w piątek 15.05.2009, zbiórka: rynek zduny godz 17.35, zapraszam serdecznie- zapewniam moc wrażeń

niedziela, 3 maja 2009

Żubry w Gołuchowie

Ziubry w Gołuchowie.
Dwa ziubry. I spokój. Strasznie niemrawe zwierzęta. Wydawałoby się, że o 7 rano będą pełne energii biegać po całym wybiegu, skakać na jednej nodze lub jeździć na rowerze i żonglować, a te siedziały. Miał być wybieg. Osobny, z mnóstwem ziubrów i możliwością karmienia ich żelkami. Taaam, jest na pewno, bo mam zdjęcia. No i nie było.
Kapliczka. Tak na drzewie, po wcięciu na korze, widać, że musiało cierpieć, bo ktoś musiał sobie kapliczkę przywiesić. Chyba większą gloryfikacją "świętości" byłoby utrzymywanie natury w nieruszonym stanie, niż dodawanie jej takich ozdobników.
Przyjemny park koło pałacu. Przywodzi na myśl książki z okresu Młodej Polski. Pełne wytwornych dworków, bogatych mieszczan i innych takich.
I taki sobie pałac w Gołuchowie. Nie weszliśmy do środka, bo pora była niezbyt grzeczna na takie wizyty. Może innym razem? Chociaż, wszystko co chcieliśmy zobaczyć i tak zobaczyliśmy :)

Podsumowując wielkie dzięki dla chłopaków za zorganizowanie wyjazdu. Tak jak planowaliśmy wyruszyliśmy o godzinie 4 rano ekipą 5 osób. Mirek, Tomek, Marcin, Bartek i ja. Czułam się tak trochę jak rodzynek. Okazało się, że na miejscu było przepotwornie zimno, a nikt nie miał ani grama ziubrówki. Kto by pomyślał, że 3 maja o 5 rano nad brzegiem jeziora będzie szron i pieruńskie zimno?! Później było tylko lepiej. Budki z trocinobetonu, niemrawe ziubry, koniki polskie, szukanie wybiegu dla ziubrów i wspomnienia z Biskupina. Spanie w samochodzie i mnóstwo innych fajnych chwil nieutrwalonych zdjęciem, ni słowem. Ech, było sympatycznie :}


Prześwietlone oczy, prześwietlone neonami łby, ultrafioletowe łzy i my, jak prześwietlony film.
Potem nagły wstrząs, obezwładnił nas nieznośny brzask.
Ech. Generalnie to dupa jest. Wszystko dupa. Trzeba się wziąć do roboty. Bieg z CV czas zacząć.
Niebezpieczne i senne moje wędrówki po piekle. Tutaj teoretycznie był zakaz wstępu, praktycznie o wpół do 6 nikt się nie zastanawiał, czy ktoś nas namierzy, czy nie. Jezioro było wyjątkowo spokojne.

Całkiem sympatycznie tam było. Cisza, spokój, mgła.


  © Blogger templates 'Sunshine' by Ourblogtemplates.com 2008

Back to TOP