wtorek, 15 września 2009

startujemy......


Zapraszam gorąco wszystkich, którzy chrupią fotografię na śniadanie, obiad i kolację do Klubu Kolgejt, środa 16.09.09 godz.18.00,Ratusz, Zduny... marcinpawlik

wtorek, 19 maja 2009

Kolgejt i Blenda na wieży

Fotograficzny Kolgejt Zdunowski + Blenda: wieża nie_wiadomo_gdzie :}
Jeśli ktoś wie, proszę, niech mnie poprawi. Ja pamiętam jedynie ogrom lasu, trochę błądzenia i mnóstwo śmiechu po drodze.
dodatkowo okrutnie strome schody i wredne zakwasy dwa dni później.
Ale warto było:} Dla tego widoku można było się trochę pomęczyć.
Coprawda, wieża chwiała się odrobinę, kiedy Blenda wespół z Kolgejtem pojawili się do góry. Trochę mi głupio, że nie zapytała Kingi, czy ma lęk wysokości...No i mimo wszystko pod koniec udało nam się namówić Kingę na chwilę wyjścia na taras :} Nie było tak źle, co?
I towarzystwo po drugiej stronie kanciapy :} Kasia, Bartek i Marcin. Blendowcy.
I jeszcze jedno, ostatnie zdjęcie z góry. Było całkiem wysoko.
I reszta klubu w górze. Śmiesznie wyglądają ludzie z tej perspektywy. To już wolę oglądać ich z góry :}


czwartek, 14 maja 2009

wyprawa na wieżę x

Witam, wszystkich kolgejtowców. Wyjazd na wieżę x nastąpi w piątek 15.05.2009, zbiórka: rynek zduny godz 17.35, zapraszam serdecznie- zapewniam moc wrażeń

niedziela, 3 maja 2009

Żubry w Gołuchowie

Ziubry w Gołuchowie.
Dwa ziubry. I spokój. Strasznie niemrawe zwierzęta. Wydawałoby się, że o 7 rano będą pełne energii biegać po całym wybiegu, skakać na jednej nodze lub jeździć na rowerze i żonglować, a te siedziały. Miał być wybieg. Osobny, z mnóstwem ziubrów i możliwością karmienia ich żelkami. Taaam, jest na pewno, bo mam zdjęcia. No i nie było.
Kapliczka. Tak na drzewie, po wcięciu na korze, widać, że musiało cierpieć, bo ktoś musiał sobie kapliczkę przywiesić. Chyba większą gloryfikacją "świętości" byłoby utrzymywanie natury w nieruszonym stanie, niż dodawanie jej takich ozdobników.
Przyjemny park koło pałacu. Przywodzi na myśl książki z okresu Młodej Polski. Pełne wytwornych dworków, bogatych mieszczan i innych takich.
I taki sobie pałac w Gołuchowie. Nie weszliśmy do środka, bo pora była niezbyt grzeczna na takie wizyty. Może innym razem? Chociaż, wszystko co chcieliśmy zobaczyć i tak zobaczyliśmy :)

Podsumowując wielkie dzięki dla chłopaków za zorganizowanie wyjazdu. Tak jak planowaliśmy wyruszyliśmy o godzinie 4 rano ekipą 5 osób. Mirek, Tomek, Marcin, Bartek i ja. Czułam się tak trochę jak rodzynek. Okazało się, że na miejscu było przepotwornie zimno, a nikt nie miał ani grama ziubrówki. Kto by pomyślał, że 3 maja o 5 rano nad brzegiem jeziora będzie szron i pieruńskie zimno?! Później było tylko lepiej. Budki z trocinobetonu, niemrawe ziubry, koniki polskie, szukanie wybiegu dla ziubrów i wspomnienia z Biskupina. Spanie w samochodzie i mnóstwo innych fajnych chwil nieutrwalonych zdjęciem, ni słowem. Ech, było sympatycznie :}


Prześwietlone oczy, prześwietlone neonami łby, ultrafioletowe łzy i my, jak prześwietlony film.
Potem nagły wstrząs, obezwładnił nas nieznośny brzask.
Ech. Generalnie to dupa jest. Wszystko dupa. Trzeba się wziąć do roboty. Bieg z CV czas zacząć.
Niebezpieczne i senne moje wędrówki po piekle. Tutaj teoretycznie był zakaz wstępu, praktycznie o wpół do 6 nikt się nie zastanawiał, czy ktoś nas namierzy, czy nie. Jezioro było wyjątkowo spokojne.

Całkiem sympatycznie tam było. Cisza, spokój, mgła.


czwartek, 30 kwietnia 2009

Trzebicko.
czyli kolejny wyjazd fotograficznego Kolgejtu Zdunowskiego.
Pierwszym motywem który rzucił mi się w oczy po przyjeździe na miejsce były właśnie te rozległe pola, teren pagórkowaty i przepysznie zielony. Dużo lasów. I spokój, święty spokój. Sympatycznie.
Spodobała mi się ta Plebania i taki specyficzny klimat wokół niej. Sielankowy i spokojny jak cała okolica. Bielone krawężniki, kilka pomieszczeń gospodarczych, drzewo, które dopiero co zakwita. Przypominają mi się wakacje u rodziny na wsi.
Kurcze, chyba sporo bym dała, żeby obudzić się kiedyś rano i właśnie taki widok zastać za oknem, zamiast setek dachów, kilku drzew i smutnych ludzi spieszących do pracy.
Całkiem sympatyczne drzewo. Z albinosami-liśćmi. Urokliwe.
Kora.
I ruiny zamku. Ech, dziwna z tym zamkiem historia. Tzn nie tyle z zamkiem, co ze zdjęciami. Wpierw ruszyliśmy z Marcinem do przodu, zostawiając Mirka i Tomka w tyle, później przy wejściu zaatakował nas taki przeokropny Fafik. Taaaaaaki ogromny był. I taaak ogromnie szczekał, Marcin poszedł, a ja czekałam przed barierką. To było trochę głupie, bo jakby wtedy Fafik poleciał w moją stronę to nawet nie musiałby głowy schylać, żeby mnie haknąć... o tym nie pomyślałam (tak na początku).
Marcin poszedł, Mirek z Tomkiem przyszli, pies poszczekał i już wszyscy robią zdjęcia, a ja jak taki osiołek czaję się przed wejściem. Moja wina, że przez 9 lat miałam tylko Turbisia? który ani nie szczekał, ani nie gryzł (za mocno) i generalnie był przyjaznym królikiem?
W końcu po długich namowach Fafik poszedł, a ja mogłam wreszcie podejść bliżej... uch. Stresfull.
Ale warto było. Ruiny imponujące, próbowaliśmy wejść do środka, ale to już by było naprawdę pchanie się do gipsu. Więc podziękowaliśmy. Później słońce gdzieś zaszło, pogoda się upsuła i generalnie wszystko wyszło jakoś dziwnie, ale mimo wszystko sympatycznie.
Kolejny wyjazd już 3 maja (jak dobrze pójdzie) jeszcze nie wiem dokąd, ale pojedziemy.

Uch, zauważyłam, że mimo wypadu do Trzebicka pominęłam główny cel naszej wyprawy-drewniany kościół... No i co z tego :}

Endżoj!

ps. czekam na Wasze relacje!

środa, 15 kwietnia 2009

Zdunowski Kolgejt. Cieszków i stawy cukrownicze.

Dworek w Cieszkowie. Sympatyczny.
Stawek w parku w Cieszkowie. Od tego zaczęła się nasza przygoda ze stawami tego dnia ;)
Chwilę później wylądowaliśmy pod Baszkowem. Spacer po stawach tuż przed godziną 8 w pełnej krasie rechotu żab i śpiewu ptaków jest ciekawym przeżyciem. Czasami trzeba takiego wyciszenia.
Widok gór ze stepów kozłowa. Jedyne, co mi się kojarzy na już z tym zdjęciem. Klimat naprawdę niezły. Mimo starań Marcina, mgły nie widziałam, ale bałam się przyznać (ej, no bo jak? wszyscy widzą mgłę, tylko ja nie? hee? nie nadążam za programem? na taką kompromitację nie mogłam pozwolić;})
I pełnia. Wypad bardzo sympatyczny. Zresztą jak każdy Kolgejtowy, Ania, czekamy, aż znów do nas dołączysz, bo będzie jeszcze kolorowiej :) a póki co krótkie streszczenie, bo w słowach zdjęć zawierać mi się już za bardzo nie chce :) a zanim wzięłabym się za rozpisywanie, to sporo czasu by upłynęło. No cóż, życie. Kolejne spotkanie za dwa tygodnie. tzn tydzień po świętach.

  © Blogger templates 'Sunshine' by Ourblogtemplates.com 2008

Back to TOP