Za Cukrownią
spacer za Cukrownią.
Na tą lampę planowaliśmy się wdrapać, ale trochę nam nie wyszło. Przyszedł ochroniarz z psem pytając co my i zacz i w ogól. i po imprezie było.
Bardzo popularny motyw ;) Gigantyczne dmuchawce. Ach, jakież to kombinacje nie odchodziły, żeby je jak najładniej uchwycić...
Ha, to płotek od takiego mikroskopijnego zbiornika wody w którym zawsze wieczorami koncertowały żaby. Teraz koncentrują się tu tylko i wyłącznie worki na śmieci.
A to się tak perfidnie przyczepiało do skarpetek i butów i spodni i kuło w nogi i boliło, ale całkiem przyzwoicie prezentowało się na zdjęciach. Bez żadnych modyfikacji.
Ślimak Ślimak pokaż rogi, dam Ci sera na pierogi. Jak byłam młodsza to zastanawiałam się jakie to są te "pie" rogi?... ;}
Zachód słońca. Ten jaśniejszy punkcik to pole bitwy dla większości kolgejtowych uczestników :) No trzeba było jakoś ulokować tego dmuchawca, nie?
This is the end.
Kiedy już wszystkie dmuchawce uległy niekoniecznie autodestrukcji wtedy i my ulotniliśmy się z tegoż uroczego zakątka, gdzie rosną zmutowane chaszcze i dzikie poziomki (swoją droga pyszka ;))
Kolejny plener niestety dopiero w przyszłym roku... chyba że znajdzie się coś w międzyczasie co by było całkiem fajną alternatywą i w ogóle ;)
Kiedy już wszystkie dmuchawce uległy niekoniecznie autodestrukcji wtedy i my ulotniliśmy się z tegoż uroczego zakątka, gdzie rosną zmutowane chaszcze i dzikie poziomki (swoją droga pyszka ;))
Kolejny plener niestety dopiero w przyszłym roku... chyba że znajdzie się coś w międzyczasie co by było całkiem fajną alternatywą i w ogóle ;)