Pierwszym motywem który rzucił mi się w oczy po przyjeździe na miejsce były właśnie te rozległe pola, teren pagórkowaty i przepysznie zielony. Dużo lasów. I spokój, święty spokój. Sympatycznie.
Spodobała mi się ta Plebania i taki specyficzny klimat wokół niej. Sielankowy i spokojny jak cała okolica. Bielone krawężniki, kilka pomieszczeń gospodarczych, drzewo, które dopiero co zakwita. Przypominają mi się wakacje u rodziny na wsi.
Kurcze, chyba sporo bym dała, żeby obudzić się kiedyś rano i właśnie taki widok zastać za oknem, zamiast setek dachów, kilku drzew i smutnych ludzi spieszących do pracy.
I ruiny zamku. Ech, dziwna z tym zamkiem historia. Tzn nie tyle z zamkiem, co ze zdjęciami. Wpierw ruszyliśmy z Marcinem do przodu, zostawiając Mirka i Tomka w tyle, później przy wejściu zaatakował nas taki przeokropny Fafik. Taaaaaaki ogromny był. I taaak ogromnie szczekał, Marcin poszedł, a ja czekałam przed barierką. To było trochę głupie, bo jakby wtedy Fafik poleciał w moją stronę to nawet nie musiałby głowy schylać, żeby mnie haknąć... o tym nie pomyślałam (tak na początku).
Marcin poszedł, Mirek z Tomkiem przyszli, pies poszczekał i już wszyscy robią zdjęcia, a ja jak taki osiołek czaję się przed wejściem. Moja wina, że przez 9 lat miałam tylko Turbisia? który ani nie szczekał, ani nie gryzł (za mocno) i generalnie był przyjaznym królikiem?
W końcu po długich namowach Fafik poszedł, a ja mogłam wreszcie podejść bliżej... uch. Stresfull.
Ale warto było. Ruiny imponujące, próbowaliśmy wejść do środka, ale to już by było naprawdę pchanie się do gipsu. Więc podziękowaliśmy. Później słońce gdzieś zaszło, pogoda się upsuła i generalnie wszystko wyszło jakoś dziwnie, ale mimo wszystko sympatycznie.
Kolejny wyjazd już 3 maja (jak dobrze pójdzie) jeszcze nie wiem dokąd, ale pojedziemy.
czwartek, 30 kwietnia 2009
Trzebicko.
czyli kolejny wyjazd fotograficznego Kolgejtu Zdunowskiego.
Uch, zauważyłam, że mimo wypadu do Trzebicka pominęłam główny cel naszej wyprawy-drewniany kościół... No i co z tego :}
Endżoj!
ps. czekam na Wasze relacje!
środa, 15 kwietnia 2009
Zdunowski Kolgejt. Cieszków i stawy cukrownicze.



Autor: maiecka o 12:45 0 komentarze
środa, 10 grudnia 2008
Historia pewnej znajomości...


Wystąpili:
Pan Antoni
Pani Antonina
Balony na gorące powietrze w ilości sztuk - 2.
łańcuszki metalowe, na kilogramy - 20dag
gluty do przyklejenia miecza - 0,5cm3
miecz - kawałek strychu
strój pani Antoniny - kawałki folii
dodatkowo:
-Ania i jej Canon 400D
-Marcin i jego światło i statywy
-Mirek trzymak światła prawy
-Ja i państwo Antoniowie, trzymak światła lewy.
Autor: maiecka o 06:50 0 komentarze
Biały Anioł z nieba spadł...

I patrzeć prosto w śmierć
Czy kiedyś będę mógł być białym aniołem
I godzić noce z dniem...
{Myslovitz}
Kolejna porcja naszych kolgejtowych czarów fotograficznych. Spotkania jak zwykle w co drugą środę w biurze ZOKu.
Fafarafa kurde.
{Myslovitz}
Kolejna porcja naszych kolgejtowych czarów fotograficznych. Spotkania jak zwykle w co drugą środę w biurze ZOKu.
Fafarafa kurde.
Autor: maiecka o 06:32 0 komentarze
poniedziałek, 30 czerwca 2008
Za Cukrownią
spacer za Cukrownią.







Kiedy już wszystkie dmuchawce uległy niekoniecznie autodestrukcji wtedy i my ulotniliśmy się z tegoż uroczego zakątka, gdzie rosną zmutowane chaszcze i dzikie poziomki (swoją droga pyszka ;))
Kolejny plener niestety dopiero w przyszłym roku... chyba że znajdzie się coś w międzyczasie co by było całkiem fajną alternatywą i w ogóle ;)
Autor: maiecka o 12:46 1 komentarze
Subskrybuj:
Posty (Atom)